+4
pestycyda 26 listopada 2015 23:39
Image
Gdy dzień wcześniej zastanawialiśmy się nad naszą dalszą trasą, przeglądając mapy google, zauważyliśmy ogromny, bardzo dziwny obiekt. Zajmował olbrzymi obszar i był całkowicie wyciemniony. W pierwszej chwili zamarliśmy z zachwytu, bo podejrzewaliśmy, że to kolejna kopalnia :D Jednak, po uważniejszym przeanalizowaniu szczegółów, dotarło do nas, że chyba jednak nie... Mimo wszystko zdecydowaliśmy się tam pojechać.
I oto, Panie i Panowie, przedstawiam Wam zdjęcia, które zostały zrobione z ogromnym narażeniem życia, ku chwale Fly4free :D Zdjęcia jak najbardziej szpiegowskie (przejeżdżaliśmy koło wejścia dobrych parę razy, a ja próbowałam fotografować LEŻĄC na tylnym siedzeniu :D
Image

Image
Baza KFOR. To, że tam jest, zupełnie nie jest śmieszne. Śmieszna natomiast była sytuacja i to, że chyba coś z nami nie tak, skoro zawsze nas ciągnie do miejsc, w których "nie wolno".

Image

Image
Zdjęcia na maksymalnym zbliżeniu, bardzo słabej jakości.

Image
Takie znaki drogowe tez mnie nie śmieszą...

Następny przystanek na drodze to cmentarz partyzantów z Armii Wyzwolenia Kosowa (UCK).
Image

Image

Image

Image

Straszne i smutne wrażenie robi ta sama data śmierci na wszystkich nagrobkach...
Image

To był ostatni przystanek przed granicą z Macedonią. Kosowo - miejsce naznaczone wieloma tragediami, wiele dramatów dzieje się do dziś. Miejsce, gdzie Serbowie żyją w enklawach, gdzie pokazanie dinarów może skończyć się bójką, gdzie ludzie nie potrafią żyć ze sobą w zgodzie. Wiem, ostatnie wydarzenia są jeszcze dosyć świeże, ale historia tej niechęci ciągnie się aż setki lat wstecz... A równocześnie miejsce, które bardzo szybko się rozwija i niesamowicie tego rozwoju pragnie...Trudny i ciężki temat.

Image

C.D.N.Przed nami kolejna granica, tym razem Kosowo - Macedonia. W dobry nastrój wprawił nas pan na przejściu granicznym, który po zadaniu standardowego pytania ("Czy jedziecie do Macedonii do pracy?"), rzucił okiem na nasz niemiłosiernie już brudny i wypchany do granic możliwości pojazd (do dodatkowego obciążenia, doszły nam jeszcze przeróżne, namiętnie kupowane na poboczach owoce - w tym momencie już lekko podgniłe - porozrzucane po całym aucie) i dostał ataku śmiechu :) "No tak, turyści" - skwitował życzliwie. Po czym zaczął z zaciekawieniem dopytywać się, co dokładnie chcemy zwiedzić. I tu musieliśmy go trochę oszukać. Wiedząc (dzięki przewodnikowi oczywiście:), że Macedończycy są bardzo dumni ze swojej stolicy, powiedzieliśmy, że oczywiście pierwsze, co chcemy zrobić, to pojechać do Skopje, a potem do kanionu Matka. To spotkało się z dużą aprobatą pytającego i przez kilkanaście minut tłumaczył nam dokładnie, jaka jest najlepsza droga ze Skopje do kanionu. Jednak my nie do końca chcieliśmy jechać do Skopje... :)
Tzn. chcieliśmy, ale w zupełnie innym celu, niż jeździ się zazwyczaj i w zupełnie inne miejsce (powiem wprost - byliśmy już naprawdę zmęczeni wskazaniami naszego przewodnika, wszystkie wymienione w nim atrakcje powoli zaczynały się nam mieszać i ustaliliśmy, że po prostu wykorzystamy fakt, że jesteśmy autem. Mieliśmy zamiar jeździć wszędzie tam, gdzie transportem publicznym trudno się dostać. A duże miasta - zwłaszcza te, do których można się dostać samolotem - czyli głównie stolice, zostawimy sobie na jakieś weekendy. Szkoda nam było sobie je "wytracać" na pobieżne, szybkie zwiedzanie).
A Skopje interesowało nas z powodu jednej swojej dzielnicy - Szutki (Ha! A przewodnik mówił : "Należy zaznaczyć, że absolutnie nie jest to miejsce turystyczne". Czyż to nie wystarczająca rekomendacja? :) ). Byliśmy jej namiętnymi wielbicielami od czasu obejrzenia filmu dokumentalnego pt. "Księga rekordów Szutki". Ba, byliśmy w niej zakochani :) Otóż Szutka, to dzielnica Skopje zamieszkana przez Romów. W tym niewielkim, ubogim osiedlu, marzeniem każdego mieszkańca (wg. autora filmu) jest zostanie najlepszym na świecie w wybranej dziedzinie. Nic więc dziwnego, że koniecznie chcieliśmy ją zobaczyć :)

Image
I oto ona.

Image

Przejeżdżaliśmy przez znane nam z filmu miejsca, rozpoznawaliśmy bazar - centrum życia dzielnicy i w którymś momencie zrobiło się nam po prostu przykro. Uświadomiliśmy sobie, że podglądamy codzienne życie tej małej, bardzo hermetycznej społeczności, jakbyśmy oglądali zwierzęta na safari fotograficznym - jadąc sobie wygodnie, zza zasuniętych szyb auta. Tym bardziej, że budziliśmy tam duże zainteresowanie - jedyny "obcy" samochód od razu rzucał się w oczy i zwyczajnie wstyd nam było się tak przyglądać.

Image

W Szutce nie ma co zwiedzać (w kategorii turystyczno-przewodnikowej), nie mieliśmy więc żadnego pretekstu, żeby wysiąść z auta. Najgorsze było to, że nie mieliśmy jeszcze ani jednego macedońskiego denara, który mógłby nam pozwolić na wejście do malutkiej kawiarni i przyglądanie się mieszkańcom i miejscu z poziomu neutralnego stolika.

Image

Image

Żałuję, że nie przygotowaliśmy się lepiej do odwiedzin tego miejsca. No cóż, mam nadzieję, że ceny biletów lotniczych będą łaskawe i dostaniemy drugą szansę :)

Image

Obraliśmy więc kurs na kanion Matka ( cyt. "przepiękny", "widoki tak fantastyczne, że trzeba to zobaczyć" itp. Trochę nas to zaniepokoiło, ale, no wiem, trzeba być bardziej asertywnym, a jakoś ciągle dawaliśmy "ostatnią szansę" przewodnikowi :D

Image

Image
Trzeba przyznać, że widoki faktycznie były imponujące.

Image

Image

Jednak uważam, że określenie cyt. "miejsce ukryte w ciszy" jest całkowitym kłamstwem :D (edit : później doczytaliśmy bardzo ciekawe zdanie : "jeśli akurat nie ma tłoku, np. wieczorem lub po sezonie" :D no tak, to trochę zmienia optykę :D Nie wiem, mam wrażenie, że tego dnia cała Macedonia (wraz z mieszkańcami państw ościennych) postanowiła przyjechać do kanionu Matka, aby zrelaksować się w zupełnie odmiennym od miejsca pracy otoczeniu (i, jak wynika z tego, każdy z nich pracował w jednoosobowej, hermetycznie wyciszonej kapsule :D

Image
To zdjęcie wcale nie przeczy mojej wcześniejszej wypowiedzi. Na te mostki po prostu nie wolno było wchodzić :D

Image

Na miejscu można przenocować w rzeczywiście przepięknie położonym hotelu Matka. Żeby do niego dojść, trzeba zostawić auto na parkingu przed barierkami (w optymistycznym wariancie znalezienie miejsca do zaparkowania zajmuje ok. pół godziny), a następnie przespacerować się wzdłuż rzeki (droga jest faktycznie malownicza, przyklejona do skał).

Image
Ta cerkiew znajduje się już właściwie na terenie hotelu.

Image
A to widok z hotelowej kawiarni :/ Strasznie szkoda - miejsce przepiękne, ale głośne i ogromnie zatłoczone.

Image

Image
A tu wreszcie udało się nam upolować cykadę w pełnej krasie :)

Po spędzeniu kolejnych 40 minut na próbie wyjechania z tej turystycznej atrakcji, ruszyliśmy w stronę Ochrydy. Robiło się coraz później, więc zdecydowaliśmy się na przejazd autostradą (3 bramki - 1 euro i dwa razy po 0,5 euro). Dzień wcześniej zarezerwowaliśmy przez booking.com nocleg w Konjsko (miejscowość nad jeziorem Ochrydzkim, położona blisko Ochrydy). Ochrydę, owszem, chcieliśmy zobaczyć, ale od spania w niej skutecznie odstraszyło nas m. in. cyt. "ma świetne zaplecze turystyczne" i "jest prawdziwą letnią stolicą Macedonii" :)
Faktycznie, był to dobry wybór, choć dojazd do naszego hostelu przysporzył nam trochę trudności (samo miasteczko położone jest na dosyć dużej górce. Uliczki niebywale strome, wąskie i pozakręcane, manewrowanie samochodem było ogromnie utrudnione. W którymś momencie po prostu zawiesiliśmy się na jakimś małym mostku i jedynym ratunkiem było pójście na piechotę po pomoc do właściciela hotelu. Tzn. ja zostałam podpierać auto, żeby nie spadło :D Właściciel natychmiast przyszedł nam na pomoc i okazało się, że od drugiej strony do hotelu prowadzi piękna, szeroka, asfaltowa droga :/ :D

Image
Zostawiliśmy auto pod hostelem i pognaliśmy nad jezioro obejrzeć zachód słońca.

Image
I na kolację :) Znaleźliśmy cudowną restauracyjkę, z tarasem na jezioro i przepysznymi daniami (1 litr wina - 170 denarów, olbrzymi kawał pieczonego sera - 80, miska oliwek - 50. A 60 denarów to jeden euro:)

C.D.N.Miejsce, w którym spaliśmy, bardzo przypadło nam do gustu. Tak bardzo, że chcieliśmy od razu zamówić kolejny nocleg - niestety, nie było już miejsc.

Image
Hotel Taneski, Konjsko, prowadzony przez przesympatyczną rodzinę. Dwuosobowy pokój - 15 euro.
Kolejnego poranka trzeba było więc ruszyć w dalszą drogę. Oczywiście najpierw musieliśmy pożegnać się z cudowną restauracyjką (pożegnanie było długie i obfite :D m.in. przepyszna zupa rybna - 130 denarów. I, uwaga, uwaga, mieli tam też czarną herbatę! To bardzo rzadkie w krajach bałkańskich. Tutaj pija się kawę, herbatę natomiast, i to głównie owocową, pije się tylko podczas choroby. Dla mnie, osoby uzależnionej od czarnej herbaty, było to dość traumatyczne przeżycie. Na szczęście zabrałam ze sobą z Polski pokaźne opakowanie mojej ulubionej :)

Image
Jedziemy w kierunku Ochrydy.
Na szczęście dojechaliśmy tam dosyć wcześnie, więc szukanie parkingu nie trwało jakoś strasznie długo (4 godziny parkowania - 160 denarów).

Image

Image
Ochryda jest faktycznie przepięknym miejscem. Z pewnością warto je zwiedzić. Natomiast raczej nie chciałabym się tam zatrzymać na dłużej - to zupełnie nie moje klimaty. Jednak dla osób, które wolą spędzać w taki sposób wakacje, pobyt w Ochrydzie z pewnością będzie niezapomniany. Dla nas te cztery godziny to był idealnie wyliczony czas zwiedzania.

Image

Image
Pełne uroku, małe uliczki.

Image
Niestety, upadł nam aparat fotograficzny i od tej pory większość zdjęć zostało wzbogacone o malowniczą kropkę :D Na szczęście okazało się, że jest to model samonaprawiający :D - za jakiś czas znowu nam spadnie i kropka zniknie :D

Image
Ochryda naprawdę jest przepiękna. Ma jednak pewną wadę - wszędzie jest pod górę. A jak na samym końcu masz już wreszcie "z górki", to jesteś tak umęczony, że właściwie tego nie zauważasz :D

Image

Image
Chyba najbardziej znana wizytówka Ochrydy - cerkiew św. Jana Teologa.

Image

Image
Ulokowana jest na wzgórzu (tak, jakby wcześniej było płasko :/ :D ), z którego rozciągają się niesamowite widoki - na miasto i na Jezioro Ochrydzkie.

Image
Miejsce jest rzeczywiście urokliwe. Doceniają to również pary młode - spotkaliśmy chyba z pięć par podczas sesji ślubnych.

Image

Image
Niestety, upał stawał się nie do zniesienia. Każdy szukał chociaż małego fragmentu cienia, żeby na chwilę schować się przed palącym słońcem.

Image
Ceny w Ochrydzie są podobne jak w Polsce. Pizza - 270 denarów, woda mineralna - 50.

Z dużym podekscytowaniem ruszyliśmy dalej. Zbliżaliśmy się do granicy z Albanią i bardzo nas to cieszyło. Z dwóch powodów - Albania była krajem, który najbardziej chcieliśmy odwiedzić, a ponadto to miał być moment, w którym mieliśmy się przynajmniej na chwilę pożegnać z "nie do końca do nas dopasowanym" przewodnikiem. Drugi przewodnik dotyczył tylko Albanii i pokładaliśmy w nim wielkie nadzieje :D Nauczeni doświadczeniem, najpierw przejrzeliśmy notkę o autorach. Spełniła nasze oczekiwania w 100% :) Trzech facetów, wyglądających na prawdziwych twardzieli. A charakterystyki...Cudowne!!! "Poszukiwacz guzów", "jeździ w miejsca, na wzmiankę o których inni pukają się w głowę" :D Nie wyglądali na takich, którzy rekomendowaliby "miejsca rekreacji" i najlepsze restauracje. Tak, z tym przewodnikiem wiązaliśmy rzeczywiście olbrzymie nadzieje... :D
Przejazd przez granicę odbył się bardzo szybko i bezproblemowo. A Albania przywitała nas takimi widokami:

Image

Image
Nic więc dziwnego, że po przejechaniu paruset metrów zakochaliśmy się w niej na zabój i na zawsze :)

Image
Jechaliśmy nadal wzdłuż Jeziora Ochrydzkiego, z tym, że po albańskiej stronie. Nasi nowi przewodnicy napisali, że znajduje się tu wioska rybacka, którą należy odwiedzić, bo wygląda tak, jakby czas się w niej zatrzymał 200 lat temu. Ponadto na wzgórzu znajduje się bazylika wczesnochrześcijańska, w której znaleziono mozaikę z IV wieku. Tak, to było to!

Image
Widok na wioskę Lin - jeszcze z drogi, ale już wiedzieliśmy, że chcemy tam jechać :)

Przy samym wjeździe do wioski znajdował się piętrowy hotelik. Nawet się nie zastanawiając, weszliśmy i zapytaliśmy o nocleg...I to był ten moment, w którym zaczęliśmy się dowiadywać, jak cudownymi ludźmi są Albańczycy. Niesamowicie serdeczni, przyjaźni i uczciwi. Pan poczęstował nas wodą i pięć razy pokazywał, w jaki sposób przelicza euro i denary serbskie na leki albańskie. Dokładnie wytłumaczył, jak dojść do bazyliki, choć podkreślał, że mozaik tam już nie ma. Jednak słowa, to tylko słowa i tej serdeczności, która od niego epatowała, zupełnie nie da się opisać. To trzeba poczuć :) Po chwili otrzymaliśmy klucze do dwuosobowego pokoju (25 euro za dobę) i nawet nie wyciągają bagażu z auta, polecieliśmy w stronę bazyliki.


Dodaj Komentarz

Komentarze (32)

otakesan 27 listopada 2015 08:18 Odpowiedz
Fajna relacja "z jajem" ;-) . Czekam na kolejne czesci.Wysłane z mojego X2_Twin przy użyciu Tapatalka
correos 27 listopada 2015 08:28 Odpowiedz
:) pozdrawiam samochodowego "guźca"moj ulubiony wariant podrozowaniaz uwaga bede sledzil relacje
marcino123 27 listopada 2015 08:33 Odpowiedz
@pestycyda wierni fani tęsknili :)
popcarol 27 listopada 2015 14:52 Odpowiedz
Czekam na CD, super historia napisana "z jajem" :)
dmirstek 27 listopada 2015 15:09 Odpowiedz
Ohoho, @pestycyda - zapinam pasy i podróżuję z Wami w fotelu widza :)
vivere 27 listopada 2015 16:16 Odpowiedz
Dołączam do grona czekających na c.d. :)I kolejny raz chylę czoło przed lekkością pióra /czy tam klawiatury/ ;)
popcarol 30 listopada 2015 13:37 Odpowiedz
Superowo:) Może ten były właściciel apartamentu zapomniał go usunąć z booking.com???kiedy CD? Czekam na Albanię najbardziej ;) :)
yogibabu 30 listopada 2015 13:38 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja. Miło się czyta i czekam na więcej. Mnie podobny trip czeka w sierpniu 2016...
krystoferson112 30 listopada 2015 20:33 Odpowiedz
Napiszę krótko szacun za relację z serbskiej części. Byłem w tym roku w Serbii głównie Belgrad i Zrenjanin ale to co czytałem i obejrzałem na zdjęciach sprawia, że Serbia do powtórki. Takich Bałkanów szukałem. Świetnie, szkoda, że wyjeżdżacie już z Serbii do tego pseudopaństwa. ;)
vivere 30 listopada 2015 21:21 Odpowiedz
Kopalnie są super tylko mają jedną wadę - nijak się nie da pokazać tego na zdjęciach :(A Serbię wpisuję do "must see".
anulkax7 2 grudnia 2015 20:23 Odpowiedz
Pestycydo, jak zwykle wciągająca relacja! Czekam na dalszy ciąg :))
kamo375 17 grudnia 2015 22:13 Odpowiedz
Świetna relacja :)
maxima0909 18 grudnia 2015 13:49 Odpowiedz
pestycyda napisał:Kojarzycie scenę, która przewija się przez większość westernów? Obcy wchodzi do saloonu, czas jakby zwalnia, robi się cisza, a miejscowi twardziele powoli odwracają głowy w jego kierunku ze spojrzeniami niekoniecznie życzliwymi. No właśnie :D Więc tak to wyglądało :D umarłam :lol: relacja jest boska, uwielbiam styl w jakim piszesz :) we wrześniu planujemy zrobić Serbię, Albanię i Czarnogórę - mamy już wstępnie nakreślona pętle i punkty must see, choć pewne z nich a pokrywające się z waszą wyprawą miejsca uległy już wstępnej weryfikacji, także dzięki wielkie za pomoc :) Czy mogłabyś stworzyć mapkę jak wyglądała dokładnie Wasza trasa?
kaviorwiki 18 grudnia 2015 14:18 Odpowiedz
Szczerze zazdroszczę ...
bozenak 18 grudnia 2015 20:45 Odpowiedz
Pisz dziewczyno bo się doczekać nie mogę co dalej :D ;) . Dla Ciebie zarejestrowałąm się na f4f żeby móc Cię ponaglać 8-)
igore 19 grudnia 2015 19:53 Odpowiedz
Super relacja. Dwa lata temu "doświadczyłem" podobnej trasy przez Bałkany,ale po Twojej relacji uświadomiłem sobie,że trzeba będzie tam wrócić :) Szczególnie do Albanii.
klapio 19 grudnia 2015 21:14 Odpowiedz
Piękne miejsce te "Góry Przeklęte". No i fajny opis tej wieczornej biesiady, szkoda że zabrakło z niej zdjęć :-) Klimat takich miejsc trochę przypomina mi Gruzję, chyba można postawić tezę że im społeczeństwo danego kraju uboższe tym bardziej gościnne i otwarte na obcych :-)Jedynie nie do końca potrafię zgodzić się z tym zdaniem:pestycyda napisał:Tymczasem, ponieważ sam temat krwawej zemsty jest bardzo medialny, mówi się tylko o nim, zamiennie używając określenia "Kanun", w zupełnym oderwaniu od całości. Nie mówię, że popieram ten zwyczaj, bo nie, natomiast uważam, że można się o tym wypowiadać dopiero po pełnym zapoznaniu z całością, po przeanalizowaniu powodów i zrozumieniu warunków życia górali albańskich. Natomiast drażni mnie przedstawianie tematu bardzo płytko, tylko jako "sensację" i "barbarzyństwo".A sama przecież wcześniej zauważasz:pestycyda napisał:Czasem udaje się wynegocjować bezpieczne wychodzenie do szkoły dla dziecka.Dla mnie osobiście jest sensacją że w XXI wieku w bądź co bądź cywilizowanym europejskim kraju (od 2009 członek NATO) istnieją jeszcze takie zwyczaje wśród ludzi. I właśnie barbarzyństwem jest zabieranie dzieciom prawa do nauki i przerzucanie na nie odpowiedzialności za czyny krewnych, niezależnie od tego z jakich powodów członek rodziny popełnił daną zbrodnię. Taki sposób postrzegania i egzekwowania prawa kojarzy mi się z najgorszymi i najokrutniejszymi systemami prawnymi - takimi jak ZSRR z okresu stalinizmu.Czekam na dalsze części relacji :-P
pestycyda 20 grudnia 2015 02:12 Odpowiedz
@klapio, masz rację, dla mnie to też zupełnie nie jest ok. Drażni mnie jedynie fakt, że o prawie Kanun ludzie wypowiadają się wyłącznie w kontekście krwawej zemsty i tylko z nią utożsamiają te prawa. A tymczasem cały kodeks obejmuje wiele innych rzeczy, które są dużo bardziej "ludzkie" - m. in. prawo gościnności (a właściwie obowiązek). Dużo też tam jest powiedziane o honorze i o obowiązku wobec rodziny (a raczej powinności). Owszem, sam temat "zemsty" jest totalnie nie do zaakceptowania, tylko chciałabym, żeby osoby dyskutujące o tym, miały świadomość szerszego kontekstu - skąd to się wzięło i dlaczego. Media bardzo często wypaczają sens, szukając "taniej sensacji". A tymczasem, jest to dramat. Piętno czasów, kultury, warunków życia...Co do zdjęć z biesiady...Sam wiesz na pewno najlepiej, że w niektórych warunkach zupełnie nie ma głowy i warunków do fotografowania. Zepsułyby klimat i "prawdziwość" momentu...Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam :)
beata65 20 grudnia 2015 23:25 Odpowiedz
Co wieczór czekam na dalszą relację a dziś nic.... Herbata przy kompie, miała być miła godzinka na czytanie i planowanie własnego wyjazdu... Pestycydo, litości, nie każ mi dłużej czekać! Mam nadzieję, że zobaczę te wszystkie miejsca w realu. Dziękuję za umilenie mi grudniowych wieczorów 8-)
86184 28 grudnia 2015 18:46 Odpowiedz
Co to dużo gadać/ pisać - znowu zaserwowałaś nam świetną relację. Brawo! 7*PS Ta maska na twarz (batulla/ batoola) może nam się nie najlepiej kojarzyć, ale w państwach Zatoki jest to symbol wzbudzający szacunek i kojarzący się z osiągnięciem przez kobietę poważanej pozycji (najczęściej żony, ale nie tylko) w (bardzo) tradycyjnych rodzinach. Jak kiedyś czepiec w Polsce. A przy bliskowschodnim słońcu i piasku niesionym z wiatrem każdy centymetr kwadratowy osłoniętej skóry to plus. Wieść gminna niesie, że współczesne modele są leciutkie i mają czasem wyściółkę. I nosi je w dzisiejszych czasach już coraz mniej kobiet. ;-)
pestycyda 28 grudnia 2015 19:16 Odpowiedz
Dziękuję, @Kara, nie wiedziałam. Trochę mnie pocieszyłaś, zwłaszcza tą wyściółką. Jednak, mimo wszystko, to wyglądało dla mnie przerażająco:(
olajaw 28 grudnia 2015 19:36 Odpowiedz
@pestycyda dzięki za pokazanie całkiem sporego kawałka Europy :D i to naprawdę ładnego, wiedziałam, że Bałkany są ładne, ale nie, że aż tak (wstyd przyznać pewnie :P )ps. gdzie kolejna wyprawa? ależ jestem ciekawa :D
igore 29 grudnia 2015 00:01 Odpowiedz
@pestycyda "Szacun" za obszerność relacji i czas poświęcony na jej pisanie. Nad pakowaniem się musicie jeszcze trochę popracować [SMILING FACE WITH SMILING EYES] My w czwórkę na dwutygodniowy wyjazd w ten sam rejon, mieliśmy mniej bagaży. Bałkany są super [SMILING FACE WITH SMILING EYES]
pestycyda 29 grudnia 2015 12:20 Odpowiedz
@olajaw, skuś się i pojedź - nie będziesz żałować:) Co do wyjazdów, to właśnie Ty narobiłaś mi ogromnej ochoty na wulkany w Indonezji, zakochałam się. Niestety, to trochę później, bo bilety czekają od maja i za 18 dni będę w Etiopii! Strasznie się cieszę :) (przewodnik kupiony, autor sprawdzony na sto tysięcy sposobów i bardzo mi odpowiada :D@igore, na ogół jakoś lepiej mi idzie pakowanie :D Tu uległam wizji olbrzymiego bagażnika "tylko dla mnie" :D Ponad połowa tych rzeczy zupełnie nie była potrzebna.
metia 29 grudnia 2015 12:40 Odpowiedz
Bardzo lubię Twoje relacje, bo są takie prawdziwe. Żadnych wystudiowanych zdjęć, dużo pisania o jedzeniu i piciu (lubię to!) i jeszcze więcej kontaktu z lokalesami. I do tego ten pełny bagażnik - gdybym miała jechać gdziekolwiek autem, to tak by to właśnie wyglądało. Dlatego wolę jednak samolotem :lol:
olajaw 29 grudnia 2015 20:42 Odpowiedz
@pestycyda to mnie zaskoczyłaś tą Etiopią :D coś czuję, że "będzie się działo" :D to może być relacja roku :D :D Indonezję polecam baardzo, jest świetna! I cieszę się, że i ja kogoś zainspirowałam :)
gallileo 20 sierpnia 2017 14:50 Odpowiedz
Witam,we wrześniu wybieramy się do Albanii i również raczej omijamy takie miejsca, które popularne przewodniki polecają jako największe atrakcje.Dlatego chciałbym się zapytać, jaki to przewodnik po Albanii używaliście?
aluis 20 października 2017 08:49 Odpowiedz
Czy tylko ja nie widzę już żadnych zdjęć? :(
cccc 20 października 2017 09:34 Odpowiedz
gallileo napisał:we wrześniu wybieramy się do Albanii i również raczej omijamy takie miejsca, które popularne przewodniki polecają jako największe atrakcje.Dlatego chciałbym się zapytać, jaki to przewodnik po Albanii używaliście?fly4free forum 8-)
pestycyda 20 października 2017 09:54 Odpowiedz
@aluis, niestety, to jest efekt współpracy (tfu, jakiej współpracy! Toż to orka na ugorze była! :D z photobucket. Powoli wgrywam zdjęcia do relacji jeszcze raz, ale naprawdę powoli :)@cccc, albo bierzemy zwykły przewodnik i robimy wszystko na odwrót :D to, co polecane omijamy, a jeździmy w miejsca, które w przewodniku są opisane jednym zdaniem w stylu : "nic tam nie ma", "mała wioseczka" itp, itd. A najlepiej, gdy przewodnik ich w ogóle nie wymienia :D
cccc 14 grudnia 2017 20:20 Odpowiedz
@pestycyda masz racje, ja od dluzszego czasu przestalem kupowac przewodniki. :) A czy moglbys uaktualnic zdjecia w relacji, gdyz u mnie nie pokazuje?
jar188 14 grudnia 2017 21:08 Odpowiedz
A ja kupuję cały czas przewodniki.Uwielbiam zbierać książkowe przewodniki :) taki rodzaj pamiątki z wyprawy :) Jak z wszystkiego i z tego trzeba umieć korzystać tak samo jak z forum f4f, jest tu sporo przydatnej wiedzy ale i nie mało subiektywnych opinii albo i wręcz złych opisów miejsc czy atrakcji.Wszytko trzeba się nauczyć selekcjonować pod siebie i swój gust.