+4
pestycyda 26 listopada 2015 23:39
Image
Samotność w hotelu najbardziej dała się odczuć podczas śniadania :/ Rano pani wprowadziła nas do ogromnej sali i usadziła przy ogromnym stole. Gdzie okiem sięgnąć, tam piękne, ozdobne nakrycia. I my we dwójkę. Dziwne, straszne uczucie.

Image

Ponieważ wczorajszy wieczór spędziliśmy bardzo pracowicie (nie, nie było żadnych ekscesów w stylu zjeżdżania po poręczach pustego hotelu itp :D - w sumie teraz tego trochę żałuję, druga taka okazja może się nie trafić :D ) , przeglądając internet, wiedzieliśmy więc, że w Majdanpeku znajduje się kopalnia złota i rudy miedzi. I bardzo chcieliśmy ją zobaczyć.
Pani z hotelu poinformowała nas, że wejście jest bardzo blisko. Owszem, było, tylko że tam powiedziano nam, że kopalni nie można oglądać. I ja może tutaj bym się nawet poddała, ale kolega Marcin widział gdzieś zdjęcia kopalni i uznał, że skoro komuś się udało ją sfotografować, to i my wejdziemy :)
I zaczęliśmy szukać, jako wskazówek używając logiki Marcina - widziane przez niego zdjęcie było robione z góry, więc musimy wjechać gdzieś ponad miasto. Przyznam szczerze - nie było łatwo. Pierwsza droga skończyła się w połowie jakimiś kamiennymi stosami :/ Druga okazała się być pętlą. Trzecia natomiast zupełnie nie wyglądała na taką, która mogłaby nas doprowadzić do kopalni :D

Image
Przynajmniej nadrobiliśmy zdjęcia Majdanpeku widzianego z góry :)

Image

Postanowiliśmy w końcu dać szansę trzeciej drodze i to okazało się strzałem w dziesiątkę, chociaż, jadąc nią, mieliśmy duże chwile zwątpienia:) Ona też skończyła się w połowie, ale za to budką strażnika, z której momentalnie wyszedł uzbrojony pan. Pierwsza rozmowa nie rokowała dobrze - owszem, stąd można kopalnię zobaczyć, ale nie wolno wchodzić, a on jest od tego właśnie, żeby to prawo było przestrzegane. Wróciliśmy więc do auta, żeby się naradzić. Oboje zgodnie stwierdziliśmy, że pan wydaje się bardzo miły i, że ..no...nie możemy tego tak zostawić :D Drugie podejście w wykonaniu Marcina okazało się bardziej obfite w informacje - owszem, był gdzieś tutaj taki most, z którego można było zrobić zdjęcia, jakie widział, ale tego mostu już nie ma. Może go będą naprawiać, może nie - ale w każdym razie nie prędko. Kolejna szybka narada w aucie - pan jest naprawdę przemiły i serdeczny (no ma jedną wadę, ale starałam się na nią nie patrzeć :D mam na myśli broń :D W takim razie podejście numer trzy (starałam się pomagać Marcinowi, prezentując przez szybę auta najbardziej smutny wzrok, na jaki było mnie stać). Tym razem rozmowa trwała ok. 5 min, a po zakończeniu obaj panowie radośnie zaczęli mnie wołać :) Możemy wejść, ale nie wolno nam tego powiedzieć głównemu szefowi :) W podzięce daliśmy panu koszulkę z naszego miasta. Początkowo wzbraniał się przyjąć, ale wytłumaczyliśmy, że to souvenir, nie żadna łapówka (tym bardziej, że tak naprawdę było). Był naprawdę sympatycznym panem :)

Image

Zdjęcia naprawdę nie oddają klimatu i ogromu tego miejsca.

Image

Image

Image

Image
Tu może będzie lepiej widać - po prawej Majdanpek, po lewej kopalnia.

Image

Image

Image

Wrażenie niesamowite...Zostaliśmy tam ok. pół godziny (nie chcieliśmy przysporzyć kłopotu naszemu panu), a spokojnie moglibyśmy tam spędzić pół dnia.

Image

Image

Image

Image

Image

Przepraszam, dziś więcej zdjęć, ale tego nie da się opisać słowami...

C.D.N.Gdy skończyliśmy napawać się widokiem kopalni, wyruszyliśmy w dalszą drogę. Tym razem naszym celem był Nisz (cyt. "jedno z najstarszych miast bałkańskich". Chcieliśmy zobaczyć tam Wieżę Czaszek, stanowisko archeologiczne i niemiecki obóz koncentracyjny).
Jednak nasza podróż została bardzo szybko i z piskiem opon przerwana :)

Image

Okazało się, że pewien jegomość wybrał się w podróż, maszerując drogą wzdłuż białej linii. Nie było to zbyt bezpieczne, więc Marcin postanowił mu pomóc.

Image
Nie wiem, czy żółw był szczęśliwy, gdy zorientował się, że wylądował po przeciwnej stronie ulicy. Ale z drugiej strony - nie sądzę, żeby gdzieś dotarł idąc dalej wzdłuż białej linii :)

Image
Jedziemy dalej, widoki niesamowite.

Image

Nagle na drodze pojawiła się duża ciężarówka. A ponieważ staliśmy się właśnie wiernymi wielbicielami różnych rodzajów kopalni, coś nas tknęło i postanowiliśmy kawałek za nią pojechać.

Image

I...tak! Okazało się, że dojechaliśmy do kolejnej kopalni! :) Tym razem przy mieście Bor.

Image

Image
Wprawdzie pan przy strażnicy również wyglądał na sympatycznego, ale postanowiliśmy już nie nadwyrężać naszego szczęścia i zawróciliśmy auto :)

Image
Nie pomyślałabym nigdy wcześniej, że kopalnie mogą mnie aż tak zafascynować. No ale "nigdy nie mów nigdy" :)

Image

Image
I dalej w drogę.

Image
Przydrożny sprzedawca arbuzów. Taki arbuz - 200 dinarów. A smak...Rewelacja!

Image
A to już Nisz. Nie wiem, jak u Was, ale u mnie określenie "jedno z najstarszych miast" wywołuje zupełnie inny obraz w wyobraźni :/

Image

Image
Chociaż i starsze elementy się znalazły.

Image

Image

Image

Duże, ładne, odnowione miasto. Mnóstwo kawiarenek, restauracyjek, sklepów...Zostawiliśmy auto w bocznej uliczce i wyruszyliśmy na poszukiwanie informacji turystycznej - chcieliśmy poprosić o jakąś mapkę turystyczną, żeby jak najszybciej odwiedzić zaplanowane przez nas miejsca i wyjechać z Niszu. Mapkę, owszem, dostaliśmy. Natomiast okazało się, że jest poniedziałek, a w poniedziałek miejsca, które nas interesują, są nieczynne. Cóż było robić - skoro już tu przyjechaliśmy, to trzeba będzie zostać na noc. Szkoda byłoby wyjeżdżać z Niszu mając w pamięci McDonald'sa i ulice handlowe. Niestety, panowie z biura informacji nie zajmowali się noclegami, więc byliśmy zdani na własne siły. Szybka kawa mrożona w jednej ze ślicznych restauracyjek (185 dinarów) i niezawodny booking.com:) Znaleźliśmy apartament niedaleko centrum w dosyć atrakcyjnej cenie (ale mając w pamięci nasze problemy z apartamentem w Maroku, przezornie go tylko zarezerwowaliśmy, zamiast od razu płacić. Na szczęście:)

Image

Image
Jeszcze tylko szybkie zwiedzanie twierdzy i już możemy jechać odpoczywać :)

Serbowie mają dziwny zwyczaj obchodzenia się z zabytkami. Z zewnątrz - przepięknie zachowane mury XVIII-wiecznej twierdzy. W środku - sklepiki, kawiarnie, park spacerowy, place zabaw itp. Dla leniwych była również kolorowa kolejka, która można objechać cały teren. Bardziej przypominało to kompleks wypoczynkowy.

Image
Twierdza "po godzinach" zamienia się w miejsce spotkań młodzieży.

Image

Upał prawie nie dawał żyć. Wróciliśmy do auta myśląc już tylko o kąpieli, jednak, jak się okazało, nie była nam ona szybko dana :) W aucie niespodzianka - mandat. Za brak biletu parkingowego :/ Owszem, przyznaję - mieliśmy świadomość, że trzeba go kupić, ale zupełnie nie było gdzie. Szukając miejsca do zaparkowania czuliśmy coraz większą irytację, przeciskając się w tłumie aut, zawracając po raz kolejny w tę samą uliczkę, że, gdy w końcu znalazła się możliwość zaparkowania, zrobiliśmy to bez chwili namysłu. I nawet przeczytaliśmy tabliczkę, na której stało jak byk : opłata za parkowanie przez sms. Niezbyt wiedzieliśmy, jak to zrobić. Nie mieliśmy serbskiego numeru i szukaliśmy kogoś, kto pobierałby opłaty i....no dobrze, winni zawsze się tłumaczą :D W każdym razie efekt, to 900 dinarów. Postanowiliśmy pomyśleć o tym po kąpieli i ruszyliśmy do naszego apartamentu.
I ponownie okazało się, że my i apartament to zupełnie niepasujący do siebie zestaw :D Podjechaliśmy na jakieś osiedle, znaleźliśmy numer domu i mieszkania i (deja vu :D w końcu kciuk zaczął mnie boleć od wielokrotnego naciskania dzwonka :/ :D A potem od naciskania wszystkich dzwonków po kolei :/ :D Cicho, pusto, nawet w pobliżu nie było nikogo, żeby się dopytać. Życie, po raz kolejny, daje nam przestrogę - trzymajcie się z dala od apartamentów. A my, jak te osiołki, z uporem maniaka, nic tylko : apartament i apartament. A powinniśmy już wiedzieć, że dla nas to produkt zakazany :D
Na szczęście do naszej klatki podszedł jakiś pan. Jedyna nadzieja, więc spróbowaliśmy się go dopytać. Owszem, jakieś apartamenty tu są, ale pan do końca nie wie. Wymieniamy numer mieszkania, na to pan, lekko zdziwiony, stwierdził, że to jego mieszkanie...Zupełnie załamani pokazaliśmy mu zrzut ekranu z naszą rezerwacją i zdjęciami apartamentu. Pan obejrzał dokładnie i stwierdził, że potwierdza, że to jego mieszkanie :/ :D i że możemy wejść, on nam pokaże i porównamy. O, tu jest jego sypialnia...A tu kuchnia... Jest tylko jeden problem - on tu MIESZKA... :/ :D
Szczerze mówiąc, do tej pory do końca nie rozumiem, o co tam chodziło :/ :D Jedno jest pewne - od tej pory od wszelkich apartamentów na pewno będę trzymać się z daleka, bo robią więcej kłopotu, niż są warte :D Natomiast dziwne dla mnie było to, że gdyby ktoś pokazał mi, że na booking.com są zdjęcia mojego mieszkania z propozycją wynajęcia, to raczej na pewno chciałabym mieć adres tej strony i zrobiłabym jakąś nieziemską awanturę. Pan natomiast do sprawy podszedł bardzo spokojnie - pożegnał się, zabrał siatki z zakupami i po prostu poszedł do SWOJEGO mieszkania. No, ale może tacy właśnie są Serbowie:)
Dalej byliśmy więc bezdomni, za to z mandatem :) Robiło się coraz później, a my - coraz bardziej spoceni :D Kolejną godzinę zajęła nam objazdówka po okolicznych ulicach i poszukiwanie noclegu (w 80% hotelików nikogo nie było, pozostałe 20% było za drogie. W dodatku nie było gdzie zaparkować, poza tym, baliśmy się, żeby nie powiększać naszej kolekcji niezbyt sympatycznych karteczek. Opanowaliśmy więc nową metodę poszukiwań - wyskakiwałam z auta w biegu. Albo na światłach :D
Wreszcie znaleźliśmy - przepiękny hotelik La Belle Epoque, blisko centrum, 25 euro za pokój i z przemiłymi właścicielami :) Tak miłymi, że znaleźli rozwiązanie problemu parkowania (uwierzcie, na tych uliczkach naprawdę nie było gdzie szpilki wcisnąć :/ - usunęli stoliki ze swojej restauracyjki i mieliśmy najlepsze miejsce parkingowe na świecie :)

Image

Image

A to nasz pokoik. Cudowne, przyjazne miejsce:) i olbrzymi prysznic:)

C.D.N.@popcarol, może faktycznie? Zupełnie o tym nie pomyślałam. Co do Albanii, to nie dziwię Ci się. Ja jestem w niej głęboko i namiętnie zakochana:) Niestety, jeszcze parę krajów przed nią:) Poza tym, martwię się trochę, że to będzie baaaardzo długa relacja. Nie dość, że dużo miejsc do opisania, to jeszcze jestem niepoprawną gadułą :/
@yogibabu, super, zazdroszczę! To na pewno będzie udana wyprawa:) też jedziecie autem?

Rano postanowiliśmy zostawić samochód na naszym bezpiecznym parkingu i pieszo udać się do Wieży Czaszek. Obóz koncentracyjny i stanowisko archeologiczne znajdowały się przy drodze wyjazdowej, więc tam chcieliśmy podjechać opuszczając miasto.

Image

Image
Jeszcze szybkie śniadanie w piekarni i można ruszać. Ktoś w innej relacji zapytał autora, dlaczego ciągle jadł burki? Nie mogę się powstrzymać i muszę odpowiedzieć : bo są tanie, piekarnie można znaleźć na każdym kroku, no i są naprawdę przepyszne - z mięsem, serem, szpinakiem...Rewelacja!

Image
2 razy burek z mięsem, cola i jogurt - 294 dinarów.

Około 20 minut drogi na piechotę od naszego hoteliku znajdowała się Wieża Czaszek. Można tam kupić łączony bilet na zwiedzanie trzech miejsc - Wieży Czaszek, stanowiska archeologicznego Medijana i obozu koncentracyjnego "Czerwony Krzyż". Cena takiego biletu - 200 dinarów. Niestety, okazało się, że Medijana jest akurat zamknięta, bo trwa remont (szczerze mówiąc, wyobrażałam sobie jakoś, że to aktywne stanowisko archeologiczne i trudno mi było sobie ten remont wyobrazić :/). Zaproponowano nam w zamian zwiedzenie, uwaga uwaga, muzeum :) (momentalnie stwierdziliśmy, że sobie jednak to odpuścimy:).

Image
Po wygranej bitwie, turecki przywódca kazał obcięte głowy Serbów wypełnić słomą i wysłać do Stambułu, do sułtana. Z czaszek natomiast rozkazał wybudować wieżę - miała to być przestroga dla potencjalnych buntowników. I zbudowano wieżę, w którą zostało wmurowanych 958 czaszek...Do dziś przetrwało ich 58, a ponieważ z upływem lat wieża coraz bardziej niszczała, w XX wieku wybudowano wokół niej kaplicę, która ma pełnić rolę ochronną.

Image
Do środka wchodzi się z przewodnikiem, który opowiada całą historię. Wieża, a właściwie jej fragment, jest niewielka, ale robi straszne wrażenie. Smutno i ciężko rozmyśla się o historii Serbów...Przed kaplicą znajduje się tablica, na której zapisane są słowa francuskiego poety : Niech Serbowie zachowają ten pomnik! Będzie on zawsze uczył ich dzieci o znaczeniu niepodległości, pokazując prawdziwą cenę, którą musieli za to zapłacić ich ojcowie"...

Kolejny przystanek (tym razem już autem) to obóz koncentracyjny "Czerwony Krzyż". Podobno więzionych tu było ponad 30 tysięcy osób - Serbów, Romów i Żydów. Prawie 1/3 z nich zginęła podczas egzekucji, które miały miejsce na pobliskim wzgórzu.

Image

Image

Image

Image

Image
Przepraszam, nie bardzo jestem w stanie przy tych zdjęciach wstawić jakiś komentarz...Bo co napisać? Że miejsce niewielkie i skromne? A jakie miałoby być?...Dla mnie to jedno z takich miejsc, które oglądając zwiedza się bardziej "do wewnątrz" niż "na zewnątrz". Skłania do zadumy i przemyśleń... Jedynym miłym światełkiem jest fakt, że obóz, podczas bardzo spektakularnej ucieczki, opuściło ponad 150 osób. Inna sprawa, że za ich wyczyn krwawo zapłacili pozostali......Ciężkie, trudne czasy.......


Dodaj Komentarz

Komentarze (32)

otakesan 27 listopada 2015 08:18 Odpowiedz
Fajna relacja "z jajem" ;-) . Czekam na kolejne czesci.Wysłane z mojego X2_Twin przy użyciu Tapatalka
correos 27 listopada 2015 08:28 Odpowiedz
:) pozdrawiam samochodowego "guźca"moj ulubiony wariant podrozowaniaz uwaga bede sledzil relacje
marcino123 27 listopada 2015 08:33 Odpowiedz
@pestycyda wierni fani tęsknili :)
popcarol 27 listopada 2015 14:52 Odpowiedz
Czekam na CD, super historia napisana "z jajem" :)
dmirstek 27 listopada 2015 15:09 Odpowiedz
Ohoho, @pestycyda - zapinam pasy i podróżuję z Wami w fotelu widza :)
vivere 27 listopada 2015 16:16 Odpowiedz
Dołączam do grona czekających na c.d. :)I kolejny raz chylę czoło przed lekkością pióra /czy tam klawiatury/ ;)
popcarol 30 listopada 2015 13:37 Odpowiedz
Superowo:) Może ten były właściciel apartamentu zapomniał go usunąć z booking.com???kiedy CD? Czekam na Albanię najbardziej ;) :)
yogibabu 30 listopada 2015 13:38 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja. Miło się czyta i czekam na więcej. Mnie podobny trip czeka w sierpniu 2016...
krystoferson112 30 listopada 2015 20:33 Odpowiedz
Napiszę krótko szacun za relację z serbskiej części. Byłem w tym roku w Serbii głównie Belgrad i Zrenjanin ale to co czytałem i obejrzałem na zdjęciach sprawia, że Serbia do powtórki. Takich Bałkanów szukałem. Świetnie, szkoda, że wyjeżdżacie już z Serbii do tego pseudopaństwa. ;)
vivere 30 listopada 2015 21:21 Odpowiedz
Kopalnie są super tylko mają jedną wadę - nijak się nie da pokazać tego na zdjęciach :(A Serbię wpisuję do "must see".
anulkax7 2 grudnia 2015 20:23 Odpowiedz
Pestycydo, jak zwykle wciągająca relacja! Czekam na dalszy ciąg :))
kamo375 17 grudnia 2015 22:13 Odpowiedz
Świetna relacja :)
maxima0909 18 grudnia 2015 13:49 Odpowiedz
pestycyda napisał:Kojarzycie scenę, która przewija się przez większość westernów? Obcy wchodzi do saloonu, czas jakby zwalnia, robi się cisza, a miejscowi twardziele powoli odwracają głowy w jego kierunku ze spojrzeniami niekoniecznie życzliwymi. No właśnie :D Więc tak to wyglądało :D umarłam :lol: relacja jest boska, uwielbiam styl w jakim piszesz :) we wrześniu planujemy zrobić Serbię, Albanię i Czarnogórę - mamy już wstępnie nakreślona pętle i punkty must see, choć pewne z nich a pokrywające się z waszą wyprawą miejsca uległy już wstępnej weryfikacji, także dzięki wielkie za pomoc :) Czy mogłabyś stworzyć mapkę jak wyglądała dokładnie Wasza trasa?
kaviorwiki 18 grudnia 2015 14:18 Odpowiedz
Szczerze zazdroszczę ...
bozenak 18 grudnia 2015 20:45 Odpowiedz
Pisz dziewczyno bo się doczekać nie mogę co dalej :D ;) . Dla Ciebie zarejestrowałąm się na f4f żeby móc Cię ponaglać 8-)
igore 19 grudnia 2015 19:53 Odpowiedz
Super relacja. Dwa lata temu "doświadczyłem" podobnej trasy przez Bałkany,ale po Twojej relacji uświadomiłem sobie,że trzeba będzie tam wrócić :) Szczególnie do Albanii.
klapio 19 grudnia 2015 21:14 Odpowiedz
Piękne miejsce te "Góry Przeklęte". No i fajny opis tej wieczornej biesiady, szkoda że zabrakło z niej zdjęć :-) Klimat takich miejsc trochę przypomina mi Gruzję, chyba można postawić tezę że im społeczeństwo danego kraju uboższe tym bardziej gościnne i otwarte na obcych :-)Jedynie nie do końca potrafię zgodzić się z tym zdaniem:pestycyda napisał:Tymczasem, ponieważ sam temat krwawej zemsty jest bardzo medialny, mówi się tylko o nim, zamiennie używając określenia "Kanun", w zupełnym oderwaniu od całości. Nie mówię, że popieram ten zwyczaj, bo nie, natomiast uważam, że można się o tym wypowiadać dopiero po pełnym zapoznaniu z całością, po przeanalizowaniu powodów i zrozumieniu warunków życia górali albańskich. Natomiast drażni mnie przedstawianie tematu bardzo płytko, tylko jako "sensację" i "barbarzyństwo".A sama przecież wcześniej zauważasz:pestycyda napisał:Czasem udaje się wynegocjować bezpieczne wychodzenie do szkoły dla dziecka.Dla mnie osobiście jest sensacją że w XXI wieku w bądź co bądź cywilizowanym europejskim kraju (od 2009 członek NATO) istnieją jeszcze takie zwyczaje wśród ludzi. I właśnie barbarzyństwem jest zabieranie dzieciom prawa do nauki i przerzucanie na nie odpowiedzialności za czyny krewnych, niezależnie od tego z jakich powodów członek rodziny popełnił daną zbrodnię. Taki sposób postrzegania i egzekwowania prawa kojarzy mi się z najgorszymi i najokrutniejszymi systemami prawnymi - takimi jak ZSRR z okresu stalinizmu.Czekam na dalsze części relacji :-P
pestycyda 20 grudnia 2015 02:12 Odpowiedz
@klapio, masz rację, dla mnie to też zupełnie nie jest ok. Drażni mnie jedynie fakt, że o prawie Kanun ludzie wypowiadają się wyłącznie w kontekście krwawej zemsty i tylko z nią utożsamiają te prawa. A tymczasem cały kodeks obejmuje wiele innych rzeczy, które są dużo bardziej "ludzkie" - m. in. prawo gościnności (a właściwie obowiązek). Dużo też tam jest powiedziane o honorze i o obowiązku wobec rodziny (a raczej powinności). Owszem, sam temat "zemsty" jest totalnie nie do zaakceptowania, tylko chciałabym, żeby osoby dyskutujące o tym, miały świadomość szerszego kontekstu - skąd to się wzięło i dlaczego. Media bardzo często wypaczają sens, szukając "taniej sensacji". A tymczasem, jest to dramat. Piętno czasów, kultury, warunków życia...Co do zdjęć z biesiady...Sam wiesz na pewno najlepiej, że w niektórych warunkach zupełnie nie ma głowy i warunków do fotografowania. Zepsułyby klimat i "prawdziwość" momentu...Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam :)
beata65 20 grudnia 2015 23:25 Odpowiedz
Co wieczór czekam na dalszą relację a dziś nic.... Herbata przy kompie, miała być miła godzinka na czytanie i planowanie własnego wyjazdu... Pestycydo, litości, nie każ mi dłużej czekać! Mam nadzieję, że zobaczę te wszystkie miejsca w realu. Dziękuję za umilenie mi grudniowych wieczorów 8-)
86184 28 grudnia 2015 18:46 Odpowiedz
Co to dużo gadać/ pisać - znowu zaserwowałaś nam świetną relację. Brawo! 7*PS Ta maska na twarz (batulla/ batoola) może nam się nie najlepiej kojarzyć, ale w państwach Zatoki jest to symbol wzbudzający szacunek i kojarzący się z osiągnięciem przez kobietę poważanej pozycji (najczęściej żony, ale nie tylko) w (bardzo) tradycyjnych rodzinach. Jak kiedyś czepiec w Polsce. A przy bliskowschodnim słońcu i piasku niesionym z wiatrem każdy centymetr kwadratowy osłoniętej skóry to plus. Wieść gminna niesie, że współczesne modele są leciutkie i mają czasem wyściółkę. I nosi je w dzisiejszych czasach już coraz mniej kobiet. ;-)
pestycyda 28 grudnia 2015 19:16 Odpowiedz
Dziękuję, @Kara, nie wiedziałam. Trochę mnie pocieszyłaś, zwłaszcza tą wyściółką. Jednak, mimo wszystko, to wyglądało dla mnie przerażająco:(
olajaw 28 grudnia 2015 19:36 Odpowiedz
@pestycyda dzięki za pokazanie całkiem sporego kawałka Europy :D i to naprawdę ładnego, wiedziałam, że Bałkany są ładne, ale nie, że aż tak (wstyd przyznać pewnie :P )ps. gdzie kolejna wyprawa? ależ jestem ciekawa :D
igore 29 grudnia 2015 00:01 Odpowiedz
@pestycyda "Szacun" za obszerność relacji i czas poświęcony na jej pisanie. Nad pakowaniem się musicie jeszcze trochę popracować [SMILING FACE WITH SMILING EYES] My w czwórkę na dwutygodniowy wyjazd w ten sam rejon, mieliśmy mniej bagaży. Bałkany są super [SMILING FACE WITH SMILING EYES]
pestycyda 29 grudnia 2015 12:20 Odpowiedz
@olajaw, skuś się i pojedź - nie będziesz żałować:) Co do wyjazdów, to właśnie Ty narobiłaś mi ogromnej ochoty na wulkany w Indonezji, zakochałam się. Niestety, to trochę później, bo bilety czekają od maja i za 18 dni będę w Etiopii! Strasznie się cieszę :) (przewodnik kupiony, autor sprawdzony na sto tysięcy sposobów i bardzo mi odpowiada :D@igore, na ogół jakoś lepiej mi idzie pakowanie :D Tu uległam wizji olbrzymiego bagażnika "tylko dla mnie" :D Ponad połowa tych rzeczy zupełnie nie była potrzebna.
metia 29 grudnia 2015 12:40 Odpowiedz
Bardzo lubię Twoje relacje, bo są takie prawdziwe. Żadnych wystudiowanych zdjęć, dużo pisania o jedzeniu i piciu (lubię to!) i jeszcze więcej kontaktu z lokalesami. I do tego ten pełny bagażnik - gdybym miała jechać gdziekolwiek autem, to tak by to właśnie wyglądało. Dlatego wolę jednak samolotem :lol:
olajaw 29 grudnia 2015 20:42 Odpowiedz
@pestycyda to mnie zaskoczyłaś tą Etiopią :D coś czuję, że "będzie się działo" :D to może być relacja roku :D :D Indonezję polecam baardzo, jest świetna! I cieszę się, że i ja kogoś zainspirowałam :)
gallileo 20 sierpnia 2017 14:50 Odpowiedz
Witam,we wrześniu wybieramy się do Albanii i również raczej omijamy takie miejsca, które popularne przewodniki polecają jako największe atrakcje.Dlatego chciałbym się zapytać, jaki to przewodnik po Albanii używaliście?
aluis 20 października 2017 08:49 Odpowiedz
Czy tylko ja nie widzę już żadnych zdjęć? :(
cccc 20 października 2017 09:34 Odpowiedz
gallileo napisał:we wrześniu wybieramy się do Albanii i również raczej omijamy takie miejsca, które popularne przewodniki polecają jako największe atrakcje.Dlatego chciałbym się zapytać, jaki to przewodnik po Albanii używaliście?fly4free forum 8-)
pestycyda 20 października 2017 09:54 Odpowiedz
@aluis, niestety, to jest efekt współpracy (tfu, jakiej współpracy! Toż to orka na ugorze była! :D z photobucket. Powoli wgrywam zdjęcia do relacji jeszcze raz, ale naprawdę powoli :)@cccc, albo bierzemy zwykły przewodnik i robimy wszystko na odwrót :D to, co polecane omijamy, a jeździmy w miejsca, które w przewodniku są opisane jednym zdaniem w stylu : "nic tam nie ma", "mała wioseczka" itp, itd. A najlepiej, gdy przewodnik ich w ogóle nie wymienia :D
cccc 14 grudnia 2017 20:20 Odpowiedz
@pestycyda masz racje, ja od dluzszego czasu przestalem kupowac przewodniki. :) A czy moglbys uaktualnic zdjecia w relacji, gdyz u mnie nie pokazuje?
jar188 14 grudnia 2017 21:08 Odpowiedz
A ja kupuję cały czas przewodniki.Uwielbiam zbierać książkowe przewodniki :) taki rodzaj pamiątki z wyprawy :) Jak z wszystkiego i z tego trzeba umieć korzystać tak samo jak z forum f4f, jest tu sporo przydatnej wiedzy ale i nie mało subiektywnych opinii albo i wręcz złych opisów miejsc czy atrakcji.Wszytko trzeba się nauczyć selekcjonować pod siebie i swój gust.